Tłumaczenie hasła "masz na co zasłużyłaś" na hiszpański . bien hecho jest tłumaczeniem "masz na co zasłużyłaś" na hiszpański. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Słuchaj, ten facet ma, na co zasłużył, ok? ↔ Mira, ese tío ha recibido lo que se merecía, ¿de acuerdo?

Jeśli Salvador Agra i Luis Rocha zostaną piłkarzami Legii Warszawa, liczba Portugalczyków, którzy przewinęli się przez naszą ligę, przekroczy trzy dyszki. To z kolei oznacza, że niewiele zostaje krajów, które częściej dostarczyły piłkarzy do ekstraklasy. Lada moment państwo z Półwyspu Iberyjskiego może wskoczyć do dziesiątki najpopularniejszych kierunków (dziś to Słowacja, Brazylia, Czechy, Serbia, Litwa, Ukraina, Chorwacja, Hiszpania, Nigeria, Bośnia i Hercegowina), a fakt, że już teraz częściej sprowadzamy graczy stamtąd niż na przykład z Łotwy, Węgier czy Słowenii jest wymowny. Skoro zgadzają się liczby, pozostaje nam zadać pytanie, które w obliczu kolejnych transferów nurtuje kibiców Legii Warszawa i nie tylko – czy w przypadku Portugalczyków zgadza się też jakość? Przy poszukiwaniu odpowiedzi postanowiliśmy trochę powspominać. Zerknęliśmy na rodaków Cristiano Ronaldo, którzy grają lub grali w ekstraklasie, by wyróżnić tych, którzy w jakiś sposób byli warci zapamiętania. Z nadzieją, że Agrę i Rochę będziemy mogli w przyszłości dopisać do naszej listy „naj, naj, naj…”. I że zapiszą się w historii ligi czymś pozytywnym, bo trochę inne przypadki też Flavio PaixaoNiedawno przygotowaliśmy wielki ranking „100 najlepszych obcokrajowców w historii ligi„, w którym zmieściliśmy trzech Portugalczyków. Najwyżej, na dwudziestym siódmym miejscu, wylądował właśnie Flavio Paixao. Za nisko? Być może. Nie wykluczamy, że już teraz po zakończeniu rundy zaliczyłby lekki awans. No a gdy jeszcze na przykład ugra coś fajnego z Lechią, zdobędzie koronę oraz zdetronizuje Miroslava Radovicia w rankingu obcokrajowców z największą liczbą bramek w lidze, to już w ogóle powalczy o pierwszą Flavio Paixao. Albo Marco PaixaoNo właśnie, wspomniany ranking. Dzięki bramce wbitej Górnikowi Zabrze w ostatniej kolejce, Flavio Paixao wyprzedził brata i w rozgrywkach ligowych skuteczniejszy od niego pozostaje jedynie serbski pomocnik Legii na sprawę skuteczności można spojrzeć też inaczej – nie skupiać się jedynie na lidze, a na wszystkich rozgrywkach. Gdy to zrobimy, Marco odrabia różnicę jednej bramki i dalej pokonuje brata. Do konta obecnego napastnika Lechii musimy dopisać trzy gole wbite w rozgrywkach o Puchar Polski, a były gracz gdańskiej drużyny wypalił również dwa razy w PP i pięć razy w kwalifikacjach do europejskich pucharów w barwach Śląska. Czyli ledwie, ale jeszcze trzyma się na znany: Orlando SaW Legii spędził jedynie sezonu, wystąpił zaledwie w 42 meczach, ale pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Nawet pomimo tego, że miewał muchy w nosie i pokazywał swoją kłótliwą stronę. Być może wynikała ona z frustracji, bo kilka lat wcześniej wydawało się, że Sa nigdy nie będzie musiał nawet rozważać ofert z takich klubów jak Legia. W 2009 roku jako gracz Bragi, z której później trafił do FC Porto za 3 miliony euro, wystąpił nawet w reprezentacji Portugalii. Przez ostatnie pół godziny meczu z Finlandią tworzył ofensywny tercet z Ronaldo i tym, że w Portugalii doskonale znają jego talent, świadczył też fakt, że jako piłkarza Legii w szerokiej kadrze reprezentacji umieścił go Fernando Santos. Ostatecznie na zgrupowanie przed meczami z Danią i Francją nie pojechał, ale można powiedzieć, że chłop otarł się o drużynę przyszłych mistrzów Europy. Grając w ekstraklasie, nie lada obiecujący: Tomas PodstawskiKrótko po 17. urodzinach siedział na ławce w takim nigdy nie dostał szansy w FC Porto, choć uchodził za wielki talent, co potwierdzał w portugalskich kadrach. Był ich kapitanem, zdobywał z nimi medale, grał nawet na Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Przyczyny niepowodzenia? Mieszanka pecha, złych wyborów i braku zdrowia. Tak, z przystankiem w Vitorii Setubal, wylądował w Szczecinie, ale bardzo szybko pokazał, że nie do końca pasuje do naszej ligi. A że nie ma jeszcze nawet 24 lat, pewnie niedługo upomni się o niego poważniejsza Joao AmaralNiektórzy twierdzą, że polski klub nigdy nie zapłacił tyle za piłkarza ( miliona euro), inny prostują, że kwota ta jest trochę zawyżona. Tak czy siak, były gracz Vitorii Setubal jest w czołówce najdroższych. Sęk w tym, że na boisku częściej nie wyglądał jak dobry biznes, niż wyglądał. Lepsze wrażenie w pierwszej rundzie zrobił tańszy Pedro Tiba. Amarala bronią w zasadzie tylko liczby, bo wpakował już osiem goli we wszystkich rozgrywkach. Trzy za kadencji Adama Nawałki, co daje nadzieję, że jeszcze się zwróci i zapamiętamy go nie tylko z wyłożonej przez Lecha ułożona noga: Helio PintoGeneralnie trochę niewypał, bo z APOEL-em grał w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, a w Legii nigdy nie został liderem drużyny. W pamięci został nam ze względu na to, że opowiadał, iż w Polsce gra się szybko (!?), chwalił naszą służbę zdrowia, bo pomogła jego dość ciężko chorej córce, a także od czasu do czasu potrafił przymierzyć z wolnego. Cierpimy w ostatnich latach na deficyt takich gości z powtarzalnością, więc można – po Legii kompletny zjazd. Między innymi druga liga norweska, druga liga grecka, Indie. A emerytem jeszcze nie niedoceniany: Rui MiguelDla Zagłębia Lubin grał wiosną w sezonie 2006/07, a także w całym kolejnym. Czyli zdobył mistrzostwo Polski. W zasadzie dołożył do niego cegiełkę, bo strzelił trzy gole. W tym tego bardzo ważnego z przedostatnim meczu z Widzewem. Na początku drugiej połowy łodzianie prowadzili 2-1 po golach Bogunovicia. W 51. minucie Miguel wszedł za Dawida Banaczka, a dwie minuty później wyrównał. Ostatecznie Miedziowi wygrali 4-2 i mogli dalej działo się z nim później? Najpierw Vitoria Guimaraes, a później transfer za milion do Krasnodaru. W Rosji się nie odnalazł, ale grał też w Rumunii, na Cyprze, w Mołdawii i u siebie. Całkiem ciekawa kariera. Największym sukcesem pozostało jednak mistrzostwo ManuNie ustawiliśmy ich w linii i nie kazaliśmy ścigać się na stówę, ale stawiamy, że wygrałby właśnie Manu. Z innych rzeczy skrzydłowego Legii jednak nie zapamiętaliśmy, bo zdecydowanie więcej obiecywano sobie po graczu z przeszłością w Benfice i AEK-u. Ale dzięki niemu byliśmy świadkami obrazków, które przeszły do historii meteor: AlvarinhoDo Polski przyjechał po debiucie w lidze portugalskiej, ale tak naprawdę z bardzo słabym, wypracowanym w niższych ligach CV. Gdyby nie fakt, że za transferem stał Radosław Osuch, który ze względu na menedżerską przeszłość oko do piłkarzy miał, kompletnie nie rozumielibyśmy tej transakcji. I Alvarinho długo wyglądał jak ogórek, aż w końcu przyszła runda wiosenna sezonu 2014/15. Zawisza spadał z ligi, ale on dawał Bydgoszczy nadzieję. Strzelił 6 goli i zaliczył 2 na tej podstawie wzięły go jeszcze dwa szanujące się polskie kluby: Jagiellonia i Śląsk. Żaden Portugalczyk nie obskoczył tak wielu. Po powrocie do kraju dalej kopie się po czole. Doceniamy tę historię, bo w trochę lepszym świecie Alvarinho mógłby przyjechać do Polski tylko w ramach Hildeberto PereiraJuż od samego początku pachniało to przypałem, Legia niechętnie udostępniała jego zdjęcia. Oczywiście nie dało się ukryć, że chłop ma kilka kilo za dużo, ale jeszcze wtedy nie można było tego otwarcie krytykować, bo… Vadis. Tak, tak, cała armia ludzi przypomniała – „z Vadisa, gdy przychodził też się śmialiście”.Gruba Berta jednak nie poszła w ślady Belga i zrobił się problem, bo trzeba było wyplątać się z długiego kontraktu. Na pewno coś umie, bo nawet niedawno walnął hat-tricka w lidze portugalskiej, ale mentalnie orłem nie jest i nie dzban: Romario BaldeNie był to piłkarz pozbawiony wszelkich atutów. Mógłby się ścigać z Manu, Lechii potrafił dać jakość po wejściu z ławki. Też grywał w młodzieżówkach portugalskich. Zostanie zapamiętany jednak z tego, że a) ma fajne imię, b) w jednym meczu odcięło mu prąd i dostał czerwoną kartkę za absolutnie bandycki faul, c) stracił pół roku i prawie sto koła, gdy uznał, że skoro nie chce, to już nie musi grać w Lechii i przestał się stawiać w zakręcony: Quim MachadoZahaczymy o trenerów, a co tam. Do trzech razy. Quim Machado i Jorge Paixao raczej nie sprawili, że moglibyśmy uwierzyć w to, iż portugalska myśl szkoleniowa jest najlepsza na świecie. Honoru broni teraz Ricardo Sa Pinto. A brak sukcesów wcześniejszej dwójki trochę może tłumaczyć ich podejście do obowiązków. Szczególnie urzekła nas anegdota Adama Dźwigały o Machado, panowie spotkali się w opowiadali mi, że przed spotkaniem z Jagiellonią była w szatni taka sytuacja, że trener analizował przeciwnika i puszczał chłopakom nagrania z poprzedniego sezonu. W pewnym momencie mówi: – Uważajcie na numer 14, jest groźny w powietrzu! Zobaczcie, jak zachowuje się w polu karnym. Zapadła cisza. W końcu któryś z chłopaków się odezwał: – Trenerze, ale to jest Adaś Dźwigała, on gra już u nas, trener nie wziął go do osiemnastki. Niby śmieszna sytuacja, ale czułem złość. Ktoś może powiedzieć, że mnie docenił, ale w gruncie rzeczy byłem dla niego tak nieistotny, że nawet nie wiedział, że ma mnie do dyspozycji w Joshua SilvaPowiedzieliśmy, że Osuch miał oko do piłkarzy? Po tym ruchu można zwątpić. Nawet nie wiemy, czy to był piłkarz. Po czterech radosnych występach w obronie Zawiszy, poszedł do Norwegii, gdzie przez pół roku nie zadebiutował w lidze (wystarczyło 17 minut w pucharze). To samo w Grecji. W to, że jest piłkarzem, uwierzono dopiero w Niemczech. Do dziś kopie w FotoPyK

Wyniki wyszukiwania frazy: każdy ma to na co zasłużył. Strona 28 z 666. Ryszard Riedel Cytat 17 lutego 2010 roku, godz. 22:44 12,1°C Mama powiedziała mi, że Jerzy Karwelis II DZIENNIK ZARAZY II Wpis nr 701 II Złoto odkryłem. Na Twitterze zrobiła się zbiórka screenów z pandemii pokazująca najbardziej odjazdowe wpisy i informacje dotyczące obostrzeń. Zrobię z tego cały wpis, bo to warte grzechu jest. By zobaczyć jak odjechaliśmy, kto co mówił, żeby potem nie było, że to takie żarciki były i wszyscy byli za rozsądkiem. Dzięki temu trafiłem na Panią Marię. Kobieta z Wrocławia mojego jest, zasłużona itd. Ale okazało się, że to kowidianka zdeklarowana od samiuśkiego początku. Jak od niej dostałem ochrzan, że moje posty zabijają ludzi, to ze strachu ją zbanowałem. Najpierw nie chciałem, ale wjeżdżała mi na mój wall i śmieciła paniką. A więc straciłem ją z oczu, ale okazało się, że sporo narozrabiała poza moim bąblem. I Pani Maria wróciła. Cytuję jej jeden z epickich wpisów. Dawny – bo coś jakoś ostatnio zamilkła. Zaraz potem cytuję nieporadne próby stylizacyjne (metrum, interpunkcja) kolejnej sanitarnej ekstremistki (Nata Acosta), którą Pani Maria pochwaliła jako wieszcza i niezłą odpowiedź od sprowokowanego foliarza. Pragnę zwrócić uwagę, na perfekcyjne odwzorowanie stylu i metrum w wykonaniu płaskoziemskiego pretendenta – wiadomo, my foliarze to kudy nam do oświeconych, zaszczepionych po wielokroć. A tu proszę – i stylówa w punkt, i metrum się zgadza. Za to treść – wyborna. Wkrótce przegląd przebranych memicznych screenów, ale na dziś statrujemy od Pani Marii: Pani Maria Jak ja mam gołe nogi, a Pan z odległości mniej niż 2 metry sika na mnie, to mam mokre nogi, gdybym miała spodnie, trochę by zatrzymały, ale niewiele, ale gdyby Pan sikał przez spodnie, to ja, obojętnie, czy mam gołe nogi czy w spodniach będę miała je suche. Tak działa maseczka. Nata Acosta Reduta Foliarza Nam szczepić nie kazano Wstąpiłem na działo I spojrzałem na pole 500 trumien stało Ruskiej szurii ciągną się szeregi Prosto długo daleko jako morza brzegi I widziałem ich wodza Przybiegł mieczem skinął Potem w akcie rozpaczy wszystkich poczęstował Cud amantadyną. Maria Wanke-Jerie Rewelacja, zupełnie jak Mickiewicz Kokosław Zbolały Wylewa się ku nam sanitarna rota Długą białą kolumną lekarzy piechota Nasypana strzykawek błyskami jak sępy Z chorągwiami Phizera ślą na śmierć zastępy. Robi się odjazdowo. A może powstanie taki dział – literatura kowidowa? Z działem poezji, beletrystyki i… pamiętnikarskim. To ostatnie koniecznie… Jerzy Karwelis Wszystkie wpisy na blogu „Dziennik zarazy” Czytaj też:Wszystkie filary padły. Lockdowny i kwarantanny okazały się w swej masie kontrproduktywne Źródło:
Kolejnym argumentem przemawiającym za tym, iż syn marnotrawny zasłużył na wybaczenie, jest prawo "drugiej szansy" mówiące o tym, że każdy zasługuje na tę właśnie drugą szansę. Choć w niektórych momentach nie jest ono brane pod uwagę, np. w przypadku morderstwa. A szkoda, bo czy gdyby postawić się na miejscu zabójcy, nie
12 lutego, dzień 712. Wpis 701 zakażeń/zgonów Złoto odkryłem. Na Twitterze zrobiła się zbiórka screenów z pandemii pokazująca najbardziej odjazdowe wpisy i informacje dotyczące obostrzeń. Zrobię z tego cały wpis, bo to warte grzechu jest. By zobaczyć jak odjechaliśmy, kto co mówił, żeby potem nie było, że to takie żarciki były i wszyscy byli za rozsądkiem. Dzięki temu trafiłem na Panią Marię. Kobieta z Wrocławia mojego jest, zasłużona itd. Ale okazało się, że to kowidianka zdeklarowana od samiuśkiego początku. Jak od niej dostałem ochrzan, że moje posty zabijają ludzi, to ze strachu ją zbanowałem. Najpierw nie chciałem, ale wjeżdżała mi na mój wall i śmieciła paniką. A więc straciłem ją z oczu, ale okazało się, że sporo narozrabiała poza moim bąblem. I Pani Maria wróciła. Cytuję jej jeden z epickich wpisów. Dawny – bo coś jakoś ostatnio zamilkła. Zaraz potem cytuję nieporadne próby stylizacyjne (metrum ☹, interpunkcja ☹) kolejnej sanitarnej ekstremistki (Nata Acosta), którą Pani Maria pochwaliła jako wieszcza i niezłą odpowiedź od sprowokowanego foliarza. Pragnę zwrócić uwagę, na perfekcyjne odwzorowanie stylu i metrum w wykonaniu płaskoziemskiego pretendenta – wiadomo, my foliarze to kudy nam do oświeconych, zaszczepionych po wielokroć. A tu proszę – i stylówa w punkt, i metrum się zgadza. Za to treść – wyborna. Wkrótce przegląd przebranych memicznych screenów, ale na dziś statrujemy od Pani Marii: Pani Maria Jak ja mam gołe nogi, a Pan z odległości mniej niż 2 metry sika na mnie, to mam mokre nogi, gdybym miała spodnie, trochę by zatrzymały, ale niewiele, ale gdyby Pan sikał przez spodnie, to ja, obojętnie, czy mam gołe nogi czy w spodniach będę miała je suche. Tak działa maseczka. Nata Acosta Reduta Foliarza Nam szczepić nie kazano Wstąpiłem na działo I spojrzałem na pole 500 trumien stało Ruskiej szurii ciągną się szeregi Prosto długo daleko jako morza brzegi I widziałem ich wodza Przybiegł mieczem skinął Potem w akcie rozpaczy wszystkich poczęstował Cud amantadyną. Maria Wanke-Jerie Rewelacja, zupełnie jak Mickiewicz Kokosław Zbolały Wylewa się ku nam sanitarna rota Długą białą kolumną lekarzy piechota Nasypana strzykawek błyskami jak sępy Z chorągwiami Phizera ślą na śmierć zastępy. Robi się odjazdowo. A może powstanie taki dział – literatura kowidowa? Z działem poezji, beletrystyki i… pamiętnikarskim. To ostatnie koniecznie… 😊 Jerzy Karwelis Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy” Continue Reading
Jin Guangyao Podążył za podświetlonymi śladami, które doprowadziły go do opuszczonej gospody. Ślady stóp zniknęły co oznaczało, że teraz musiał sam rozwiązać problem, który znajdował się dokładnie w tym budynku. Zaczął od przepatrzenia pokoi, które były całkowicie puste, nie było nawet żadnych koców czy materacy do
„Gazeta Wyborcza” pytała ostatnio „Kim pan jest, panie Plichta”. Ja już sobie wyrobiłem zdanie na ten temat. Marcin Plichta może z pewnością aspirować do miana kłamczucha roku. Mamy dopiero sierpień, ale sądzę, że trudno będzie go pokonać. A szczytowym „osiągnięciem” Plichty będzie ukoronowanie jego wszystkich łgarstw, kiedy ostatecznie okaże się, że w kasie Amber Gold nie ma 80 mln zł na zaspokojenie roszczeń klientów firmy. Jego była wspólniczka mówi w „Wyborczej” o Plichcie tak: „Zakochany tylko w pieniądzach i splendorze, pozbawiony uczuć. Z emocji korzysta tylko po to, by manipulować innymi„. Jeśli ktoś bardzo chce kąpać się w złocie, a jednocześnie nie ma cierpliwości, by dochodzić do tego przez długie lata, to idzie drogą na skróty, z przystankami w areszcie śledczym. Jeśli w dodatku nie ma kapitału, by błędy popełniać na własny koszt, po drodze bezwzględnie wysysa pieniądze z innych ludzi, wystarczająco naiwnych, by dali się nabrać na jego również:Święty spokój kierowcy w dobie wysokiej inflacji? Bezcenny. Jak można (spróbować) ograniczyć koszty eksploatacji samochodu? I ile to kosztuje? [NOWOCZEŚNI MOBILNI]Jest plan na wakacje za granicą? Jest też problem: wysokie ceny i słaby złoty. Dwa sposoby, by nie dać się złapać w sidła kursowe [MOŻNA SPRYTNIEJ]Cyberbezpieczeństwo w bankach: technologie przyszłości. Jak zmieni się świat bankowości? [BANK NOWOŚCI]Plichta, zanim skończy marnie, zorganizuje jeszcze kilka konferencji prasowych, udzieli kilku wywiadów, będzie na kilku okładkach. Zaspokoi swoją próżność na nasz koszt. A po odpokutowaniu za winy Amber Gold i OLT Express otworzy nowy biznes, dokładnie taki sam, jak poprzedni. Tacy ludzie jak Plichta nie uczą się na błędach, zwłaszcza na własnych. Tyle, że sami tego typa stworzyliśmy, utuczyliśmy przez lata i pozwoliliśmy mu stać się bohaterem. Co z tego, że negatywnym? Kiedy zaczynał „karierę” nawet nie mógł marzyć o takim publicity. Dziś w blogu lista płac, czyli wykaz wszystkich tych, którzy przyczynili się do tego, że Marcin Plichta mógł wypłynąć na wody wielkiego biznesu i zyskać zaufanie dziesiątek tysięcy ludzi, ściągając na wielu z nich kłopoty. Po pierwsze i najważniejsze: nasza chciwość. Gdyby nie znalazło się ludzi, którym chciwość odbiera rozum, to Plichta – nawet będąc geniuszem marketingu – nic by nie wskórał. Rozmawiałem niedawno z twórcą parabanku, jednego z tych, które są wpisane na listę ostrzeżeń publicznych KNF. Mówił mi: „niech pan nie wierzy, że ludzie, którzy włożyli do Amber Gold pieniądze, to biedni, nieświadomi ciułacze, którzy pomylili Amber Gold z bankiem PKO BP. Oczywiście, takich też się kilku znalazło. Ale większość osób włożyła tam pieniądze świadomie, licząc na to, że leżąc do góry brzuchem osiągną wysoki zysk„. Średnia wpłata do Amber Gold to kilkanaście tysięcy złotych. Rekordzistka ze Szczecina włożyła zł. Liczyła zapewne, że u Plichty w rok zarobi zł. W banku dostałaby pewnie z zł. Jest różnica, prawda? Można kupić nową furę, pojechać na wycieczkę na Malediwy all inclusive. Takie wizje potrafią ludziom odebrać rozum. Czy ta pani ze Szczecina mogła myśleć, że jej inwestycja jest bezpieczna, gwarantowana przez rząd? Cóż, w zasadzie nie powinna, ale z drugiej strony ona też płaci podatki i miała prawo oczekiwać, że jeśli biznes nie jest uczciwy, to policja z prokuraturą zamkną go w dwa tygodnie.„Subiektywnie” o Amber Gold: w Polsat News oraz TVP Info Po pierwsze (alternatywnie): nasza ignorancja. Każdy, kto ma blade pojęcie o lokowaniu pieniędzy, mniej więcej wie ile można zarobić bez ryzyka. Góra 4-5%, tyle co wynosi inflacja. Wie też, że na rynku obowiązuje zasada: im większy potencjalny zysk, tym większe ryzyko straty. Czy jeśli jakiś facet obiecuje „gwarantowane” 14% w skali roku, to znaczy, że zna jakiś sposób, by taki gwarantowany dochód osiągnąć. Dlaczego banki tyle nie płacą? Czy tylko dlatego, że są chciwe? Plichta mógł naciągać nas na quasi-lokaty, bo przeciętny Polak jest niestety finansowym ignorantem. Nie wie, że trzeba podzielić inwestycje na kilka części. Nie wie, że każdy dochód powyżej 5% z lokaty jest obciążony większym lub mniejszym ryzykiem straty. Nie zna zasady, iż nie wolno inwestować w coś, czego się nie rozumie. Gdyby znał, to w biurze Amber Gold kazałby sobie wytłumaczyć: „panie kochany, co stanie się z moimi pieniędzmi, na jaką 100%-owo pewną inwestycję zostaną przeznaczone?”. Nie potrafią wytłumaczyć? Trudno, nie powinni dostać kasy. Po drugie: nasza naiwność. Nie potrafię od lat zrozumieć dlaczego nie czytamy druków, które podpisujemy. Zwłaszcza, że – do diaska – jest różnica między bankiem, który jest pod ścisłym nadzorem państwa, a prywatną firmą, która może do umowy wpisać cokolwiek. I Amber Gold wpisywał do umów przeróżne rzeczy, od których włos jeży się na głowie. Czytając umowę, regulamin, ogólne warunki depozytów towarowych, można też było ustalić, że nie jest to żadna inwestycja w złoto, a tylko w… przechowywanie złota. I to tak dziwnie zrobiona, że to nie ja płacę firmie za to, że przechowuję złoto w jego skarbcu, ale to ona mi za to płaci. Dziwaczne? To powód, by takiej umowy nie podpisywać. Chyba, że ktoś naiwnie wierzy, że dziwaczna umowa jest dziwaczna zupełnie bez powodu. Po trzecie: pobłażliwość sędziów. Facet przed laty sprzeniewierzył pieniądze ludzi. Może popełnił „błąd młodości”, może coś mu nie wyszło w biznesie. Sąd wydaje wyrok skazujący w zawieszeniu. Ten sam facet popełnia później podobny „błąd młodości”. Znów pieniądze tracą jego kontrahenci, klienci. Sąd… znów wydaje wyrok w zawieszeniu. I tak w kółko. Czy będąc Marcinem Plichtą nie doszlibyście w końcu do wniosku typu „hulaj dusza, piekła nie ma”? Miał nowy pomysł na biznes, może mu się nawet wydawało, że tym razem skończy się on lepiej, niż poprzednio. Może nawet nie miał intencji zrobić nic złego. A skoro sąd już kilka razy machnął ręką na „błędy młodości”, to przecież warto zaryzykować, żeby kąpać się w złocie, zwłaszcza że przecież ryzykuje się nie swoje pieniądze. Po czwarte: lenistwo urzędów rejestrujących firmy. Facet z kilkoma wyrokami za przywłaszczenie cudzego mienia przychodzi założyć firmę pod tytułem Amber Gold, która ma się zajmować tym, czym się potem zajmowała później przez trzy lata – zbieraniem od ludzi pieniędzy i lokowaniem w depozyty towarowe. Prawo mówi, że taki facet nie powinien zasiadać ani w zarządzie, ani w radzie nadzorczej firmy. Ale sędziowie rejestrują bez zmrużenia oka nie tylko Amber Gold, ale i inne firmy, w których Plichta jest wpisany jako prezes zarządu lub szef rady nadzorczej. Pewnie gdyby sąd nie pozwoliłby zarejestrować Plichcie firmy, to ten znalazłby jakiegoś „słupa”, a sam zostałby pełnomocnikiem zarządu (zresztą kiedy „Gazeta Wyborcza” napisała o jednym z jego wyroków tak właśnie zrobił – usunął się w cień). Ale może Plichta miałby przynajmniej jakiś respekt do prawa, jakieś hamulce w prowadzeniu Amber piąte: naiwność organów stanowiących prawo. Czy mieści Wam się w głowie, że facet otwiera biznes finansowy – pal licho, że wcześniej był karany i nie powinien w tym biznesie się udzielać oraz pal licho, że już wcześniej za swoje „błędy młodości” nie znalazł się w jakiejś przyjemnej celi w Rawiczu, tylko dostał w prezencie od wymiaru sprawiedliwości kolejną okazję, by kogoś naciągnąć – po czym uchyla się od obowiązku złożenia sprawozdań finansowych? Plichta rozbroił mnie podczas swojej konferencji prasowej, kiedy tłumaczył, że nie składa sprawozdań, bo „inni też nie składają”. Przecież prowadził działalność zaufania publicznego! W instytucjach prowadzących rejestry firm po upływie terminów złożenia sprawozdania natychmiast powinien zaświecić się alarm. Jak to możliwe, że gość przyjmuje od ludzi pieniądze i nie wiadomo nawet jak wyglądają jego finanse? No, ale w kraju, w którym od kilku lat trwa wielki bój o to, by państwowy nadzór sprawdził finanse dużo potężniejszych SKOK-ów, moje zdziwienie jest ograniczone. Tym niemniej za nieskładanie sprawozdań powinien być Rawicz. Niewykluczone, że tam powitanie Marcina Plichty mogłoby wyglądać tak: Po szóste: nieskuteczność Komisji Nadzoru Finansowego KNF zrobiła najwięcej, by firma Amber Gold nie była bezkarna. Wpisała ją na listę ostrzeżeń publicznych i skierowała sprawę do prokuratury. Ale nadzór szybko przekonał się, że najwięksi tupeciarze z gwiazd na jego liście – wśród nich był prezes Amber Gold – podnoszą sensowne argumenty na poparcie tezy, że lista jest jakimś śmiesznym, przypadkowym spisem firm, o których KNF przeczytał w gazetach, a nie żadnym poważnym przedsięwzięciem. KNF chyba też traktował listę ostrzeżeń publicznych jak wymówkę, dowód na to, że robi coś, by ostrzegać przed firmami typu Amber Gold. Nadzór nie zrobił wiele, by wpis na listę ostrzeżeń publicznych był przez ogół traktowany poważnie. Tymczasem taka lista powinna być efektem solidnego przeczesania całego rynku i analizy działalności każdej z firm z osobna. Na koniec zatwierdzonej przez jakieś szacowne grono. Inaczej nie będzie spełniać swojej roli, pozostając rodzajem wygodnego listka siódme: rozlazłość prokuratury. Nie jestem prawnikiem, nie podejmuję się więc stwierdzić, czy działalność firmy Amber Gold wyczerpuje znamiona wykonywania działalności bankowej bez zezwolenia, zaś depozyty towarowe są „przyjmowaniem środków pieniężnych w celu ich obciążenia ryzykiem„. Ale płacę podatki na sądy i prokuratury, więc powinien tam siedzieć jeden lub drugi spec od finansów, prawa gospodarczego, prawa bankowego i szeroko pojętych finansów, który zleciłby przygotowanie kilku ekspertyz, przeprowadziłby postępowanie wyjaśniające. I albo w tydzień zamknąłby firmę, albo pozwoliłby jej działać, wydając dobrze umotywowane orzeczenie, że nie jest to żaden bank, tylko firma działająca zupełnie inaczej. Takie orzeczenie powinno było trafić na biurka wszystkich innych prokuratorów od spraw gospodarczych, żeby wiedzieli co jest grane. I nie powinno to zajmować trzech lat, ale trzy miesiące. Może Plichta dostał trzy lata w prezencie na rozbujanie firmy, bo prokuratura sprawę zbadała i uznała, że Amber Gold to nie bank? Ale dlaczego teraz jej rzecznik nie wystąpi i nie powie: „naszym zdaniem nie ma tu działania bez licencji bankowej, stwierdziliśmy to już dwa lata temu, oto nasza ekspertyza„.„Subiektywność” o złocie i cwaniakowaniu – rozmowa w TOK FM„Subiektywność” o Amber Gold w Faktach TVN, „Oblicze biznesu”Po ósme: bezczynność Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Amber Gold nie oferuje klasycznych depozytów bankowych, nie powinien więc nazywać swoich produktów „lokatami”, bo jest to mylące i sugeruje, że mamy do czynienia z czymś bezpiecznym. Amber Gold oferuje depozyty towarowe, a to zupełnie coś innego. Quasi-lokaty Amber Gold gwarantowały zyski od 10% do 14% w skali roku. Nie ma sposobu, by zagwarantować tak wysokie zyski z inwestycji na rynku surowcowym. Można zagwarantować góra 2-3% w skali roku (korzystając z kontraktów terminowych). Na 14% zarobku można mieć co najwyżej szansę, ale bez żadnej gwarancji. Plichta stworzył na potrzeby Amber Gold „Fundusz Poręczeniowy AG”, który ma sugerować, że „lokaty” w złoto są zabezpieczone jakimś poręczeniem lub ubezpieczeniem do kwoty zł. Właścicielem funduszu poręczeniowego jest jednak Amber Gold (czyli firma poręcza sama za siebie?), zaś jej kapitał to tylko 10 mln zł. Czy więc Amber Gold wprowadzał w błąd konsumentów w swoich reklamach i przekazie marketingowym? Dlaczego przez dwa lata UOKiK, na który wszyscy płacimy podatki, nie wziął tych spraw na warsztat? Niniejszym zamykam listę płac. Sejm, Senat, sądy, prokuratura, nadzór bankowy, urząd ochrony konsumentów i sami konsumenci… A wiecie co jest najgorsze? Że ten Dyzma naszych czasów nie jest ani jakoś specjalnie genialny, ani przesadnie błyskotliwy, nie wzbudza zaufania, na konferencjach prasowych nie robi wrażenia osoby, która wodziła wszystkich za nos ze względu na swoje nadzwyczajne cechy, które trzeba podziwiać i płakać, że zaprzedał je diabłu, by znaleźć się po złej stronie mocy. Plichty nie podziwiamy. On jest po prostu wygadany, robi wokół siebie dużo szumu, wodzi za nos zwykłymi, drobnymi kłamstewkami, zarzucając nas łatwymi do zweryfikowania ,zmyślonymi chyba naprędce historyjkami. Ten facet nie jest nawet przesadnie sprytny, bo nawet kłamać można tak, żeby nie dało się łatwo tych kłamstw zweryfikować. A Plichta, niestety, ściemnia w słabym się od złota, którego podobno jest 100 kg, co pokrywać miało w całości zabezpieczenie depozytów. Potem sam Plichta przyznał, że pokrywają one wkłady klientów tylko częściowo. A my już wcześniej sobie policzyliśmy, że wartość złota to 17-20 mln zł, zaś wkłady klientów sam Plichta podsumował na 80 mln zł. Jeszcze wcześniej była kwestia audytu, który miał być podobno przygotowywany, ale firma wskazana przez Plichtę się tego wyparła. Pamiętacie humbug z rzekomą notatką ABW, o której Plichta mówił, że jest „na 99% prawdziwa”? Nie była. Pamiętacie jak Plichta tłumaczył źródła zarobku Amber Gold? Że firma podobno „zarabia na spridach”. Naprawdę tak powiedział, na „spridach”. ;-). Na spreadach, czyli różnicy między ceną zakupu i sprzedaży złota. Tak, ale tylko w przypadku klientów zrywających umowy. A na czym zarabia w przypadku klientów, którzy umowy nie zerwą? Ostatnio Plichta ogłosił, że jego firma ma kilkadziesiąt milionów złotych w nieruchomościach. Fakty TVN znalazły nieruchomości za kilka milionów. Podobno majątkiem firmy miały być auta za 8 mln zł. Owszem, ale znajomy znajomego dilera samochodowego napisał do mnie mejla z informacją, że Plichta zapłacił tylko za 30% floty wartej właśnie te 8 mln zł. Resztę będzie musiał oddać. Nie tak dawno Plichta chwalił się w wywiadach, że ma klientów. Ostatnio mówił, że a wcześniej miał na myśli wszystkich, którzy przewinęli się przez firmę. No jasne, pewnie dziennikarz źle go zrozumiał. Wiemy też, że banki doniosły do Głównego Inspektora Informacji Finansowej o dziwnych operacjach Amber Gold. Podobno prokuratura i ABW podejrzewają, że pieniądze wpłacane przez klientów, zamiast na zakup złota, szły na zupełnie coś innego. Czyżby na finansowanie OLT Express? Już jakiś czas temu podejrzewałem, że inwestujący w lokaty Amber Gold de facto inwestują w fundusz private equity, działający w branży lotniczej. Jeśli te podejrzenia się potwierdzą, to będziemy mieli ostateczny kres marzeń klientów o odzyskaniu swoich pieniędzy. A scenarzyści zabiorą się za tworzenie filmu „Kariera Nikodema Plichty”„SUBIEKTYWNIE O FINANSACH” OD LAT PISZE O AMBER GOLD. Już we wrześniu 2009 r. w blogu pisałem o firmie Finroyal, działającej podobnie do Amber Gold. W styczniu 2010 r. w blogu pojawił się pierwszy tekst o Amber Gold i produktach lokatopodobnych. I o tym, że ktoś mąci spokój prokuratorom. W kwietniu 2010 r. wołałem, że pośrednikiem finansowym nie może dowodzić człowiek z wyrokiem. Do tematu wróciłem w styczniu 2012 r., kiedy Amber Gold otworzył placówkę pod nosem Komisji Nadzoru Bankowego i Narodowego Banku Polskiego. W marcu alarmowałem, że ludziom wydaje się, iż prywatne pożyczki, zdaniem połowy ciułaczy, są równie bezpieczne co depozyty w bankach. Na początku lipca opisywałem medialny kontratak Amber Gold. I oskarżenia firmy pod adresem KNF. W połowie lipca zająłem się dziwnymi umowami, które Amber Gold spisuje ze swoimi klientami, a z których wynika, że lokata w złoto nie ma nic wspólnego z zarabianiem na złocie. Później zastanawiałem się czy przypadkiem władze nie postanowiły skasować Amber Gold stosując metody zbyt kozackie oraz o cwaniakowaniu prezesa Amber Gold. Pisałem też co musi się stać, żeby prezes Amber Gold zarobił 44 mln zł. Zajawiłem również moje pomysły na to, by tacy goście, jak Marcin Plichta musieli ostrzegać w reklamach, że nie mają nic wspólnego z bankami. Nie mogłem też powstrzymać się przed uwagą, że tacy dżentelmeni, jak Plichta, to często recydywiści. Raz im nie wyszło, ale się nie przejęli. Moją kilkuletnią pracę nad Amber Gold docenił na stronach Artur Kiełbasiński oraz w TVN-owskim programie „Fakty po Faktach” Justyna Pochanke (11. minuta rozmowy z Markiem Borowskim). Teza: Rozum jest źródłem pychy i klęski Argumenty za: postać Kreona w dramacie „Antygona” Sofoklesa. Nie chciał pozwolić Antygonie na pochowanie swojego brata czym doprowadził swoje rodzinę do rozpaduPostać Raskolnikowa ze „Zbrodni i kary”, ogarnięty przeświadczeniem na temat tego, że posiada rozum i świadomość moralną wyższą od innych, postanawia dopuścić się

Szef Ministerstwa Obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow odniósł się do rosyjskich zbrodni w Buczy w obwodzie kijowskim. Strona ukraińska poinformowała o odnalezieniu masowych grobów w miejscowości Bucza niedaleko Kijowa. Wcześniej miasto zostało odbite przez Ukraińców z rąk żołnierzy Federacji Rosyjskiej, podobnie jak około 30 innych miejsc, Irpień i Hostomel. Tragedia w Buczy Według ustaleń ukraińskich władz, Rosjanie zabijali obywateli Ukrainy – zarówno mężczyzn, jak i kobiety – strzałami w tył głowy. Podczas egzekucji ofiary miały związane ręce. "To całkowicie nieludzkie. Te zabójstwa nie są postrzegane jako część wojny. Trudno nawet zakwalifikować je jako terroryzm czy przestępczość. Są esencją, naturą tych szalonych rzeźników, którzy najechali naszą ziemię. To właśnie robili w przeszłości żołnierze SS. To zło po prostu nie może pozostać bezkarne" – napisał w poniedziałek na Facebooku Ołeksij Reznikow. Jak poinformował, Ukraińcy zaczęli identyfikować rosyjskich "najeźdźców i zabójców". "Wszyscy dostaną to, na co zasłużyli" – stwierdził ukraiński minister obrony. facebook Apel o sankcje W minioną niedzielę szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba zaapelował do światowych przywódców o nałożenie nowego pakietu sankcji ekonomicznych na Federację Rosyjską za atak na Ukrainę. Wśród elementów wymienił: embargo na ropę, gaz i węgiel, zamknięcie wszystkich portów dla rosyjskich statków i towarów oraz odłączenie wszystkich rosyjskich banków od systemu SWIFT. Przewodniczący Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej zadeklarowali dalsze wsparcie dla Ukrainy i wyciągnięcie konsekwencji wobec Rosji za jej inwazję, nazywaną przez Kreml "operacją militarną". Czytaj też:Papież pojedzie na Ukrainę? "To byłaby historyczna wizyta"Czytaj też:Mer Lwowa: Kiedy przy władzy są chorzy ludzie, nie można prognozować

. 361 31 557 513 183 348 144 285

każdy ma to na co zasłużył